Poznaj Dalilę Paredes, dziekana wykonawczego i wybitne kobiety w STEM
Czy możesz nam wyjaśnić, co robisz?
Jestem dziekanem wykonawczym STEM w Shoreline Community College. Jak mówię moim siostrzenicom (uczniom trzeciej i czwartej klasy), to jakby być dyrektorem, tyle że na studiach.
Dorastając, nie wiedziałem o tym, ale w STEM istnieje wiele różnych ścieżek. Możesz zdobyć dyplom uniwersytecki, prowadzić badania i zostać astronautą, lekarzem, inżynierem i tym podobnymi. Mamy również programy dla osób, które chcą zdobyć certyfikaty — na przykład, jeśli chcesz wyprodukować śruby lub wkręty do samolotu, możesz uzyskać certyfikat w zakresie zaawansowanej produkcji. Możesz też zdobyć certyfikat z bioprodukcji i pomóc w tworzeniu leków na większą skalę.
Jako dziekan wykonawczy tych programów upewniam się, że mamy wystarczającą liczbę wykładowców, aby ich uczyć. Dbam również o to, abyśmy mieli wystarczająco dużo pieniędzy i zasobów, aby mieć najlepsze maszyny i najnowocześniejsze technologie laboratoryjne. W ten sposób, gdy nasi uczniowie wyruszają do prawdziwego świata, dokładnie wiedzą, w co się pakują.
Jaka była Twoja ścieżka edukacji i kariery? Jak dotarłeś do miejsca, w którym jesteś teraz?
Rozpocząłem formalną edukację w Seward County Community College w Liberal w stanie Kansas, gdzie grałem w softball, jednocześnie zdobywając stanowisko Associates w nauce.
Następna część mojej edukacji była trochę pobieżna. Wróciłem do Teksasu, gdzie specjalizowałem się w chemii i biologii. Jedną z najfajniejszych rzeczy, które mi się przytrafiły, jest to, że poniosłem porażkę, ale poniosłem porażkę. W ostatniej klasie zdałem biochemię i pierwszego dnia zajęć był sprawdzian. Dostałem 12. Profesor powiedział, że jeśli nie dostaniesz 85, powinieneś rzucić zajęcia. Mam w sobie tę wrodzoną odporność – myślę, że to Latynoska, która jest we mnie – która mówi: „Nie będziesz mi mówił, co mam robić! Zapłaciłem za te zajęcia. Zostanę i spróbuję to rozwiązać. Otrzymałem korepetycje i indywidualne wsparcie od asystentów nauczyciela, co zakończyło się otrzymaniem piątki z egzaminu końcowego. Przeszłam od prawie nie uczęszczania na zajęcia do otrzymania piątki dzięki wsparciu, jakie otrzymałam.
Te zajęcia utorowały mi drogę na przyszłość. Ten konkretny profesor, który, jak byłem przekonany, nienawidzi mnie od pierwszego dnia, kiedy dostałem 12 punktów, w końcu powiedział mi: „Jestem pod wielkim wrażeniem Twojej etyki pracy i bardzo chciałbym, abyś uczył się pod moim okiem na studiach magisterskich”. Zostałem i uzyskałem dyplom z biochemii.
Potem otwarto wakat na nauczyciela chemii w szkole wyższej w moim rodzinnym mieście w Teksasie. Uczyłem także chemii w Clark College w Vancouver, łącznie przez ponad 10 lat.
Co lub kto jest dla Ciebie najważniejszy, co zainspirowało Cię do STEM?
Największy wpływ ma na mnie moja rodzina. Moja rodzina zapewniła mi sukces i nie umknęło mi, jak niesamowicie jestem szczęśliwa, że mam tak wspierającą podstawę, od której mogę zacząć. Wiedzieliśmy, że edukacja jest naszą przepustką do wyjścia z biedy, więc nie chodziło o to, czy zdobędziemy wykształcenie, ale o to, co będziemy robić później. Pokolenie mojej mamy i taty założyło tę fundację.
Moja rodzina także nauczyła mnie odporności i nawet nie uczyłam tego celowo – to była kwestia życia. Dorastałem w niewiarygodnej biedzie. Często opowiadam historię o tym, jak kładłem się spać głodny i budziłem się, gdy mama gotowała tacie śniadanie, zanim poszedł do pracy. Wczołgałam się mu na kolana i powiedziałam: „Tato, jestem naprawdę głodna”. Pozwolił mi zjeść swój talerz, a potem poszedł do pracy głodny.
Kiedy byłem w szóstej klasie, również nas trzymano na muszce. Nie jest to typowe doświadczenie dla wielu ludzi. To doświadczenie budujące więź z niektórymi moimi uczniami – kiedy rozmawiają o przemocy z użyciem broni, mówię: „Och, stary, ja też”. Jest tak wiele takich doświadczeń, które musiałam przeżyć, aby być tu, gdzie jestem, i to uczyniło mnie odpornym.
Tutaj, w Washington STEM, zaczynamy rozmawiać o tożsamości matematycznej. Pozytywna tożsamość matematyczna – świadomość, że umiesz matematykę i że pasujesz do matematyki – pomaga uczniom odnieść sukces w STEM. Jakie były Twoje wcześniejsze doświadczenia z matematyką i jak, Twoim zdaniem, wpłynęło to na Twój wybór kariery?
Tutaj rozpadła się cała moja matematyczna tożsamość – doskonale pamiętam, że byłem w trzeciej klasie. Moja nauczycielka nazywała się pani Hicks i tego dnia uczyła nas mnożenia. W tym czasie jeden z bliskich członków mojej rodziny, który z nami mieszkał, przechodził atak depresji, co głęboko mnie dotknęło. Nie mogłem się skoncentrować na zajęciach – a byłem dobrym uczniem! – więc kiedy tego dnia oddałem tabliczkę mnożenia, dostałem mniej niż 3. Mój nauczyciel na to: „Co jest nie tak? To nie ty." Pamiętam, że doskonale zdawałem sobie sprawę, że sytuacja domowa ma ogromny wpływ na to, jak prezentujemy się na zajęciach.
Od tamtej pory powtarzałem sobie, że nigdy nie byłem dobry z matematyki, ale wszystko to wiązało się z tym, co działo się w domu. Nasza tożsamość matematyczna niekoniecznie jest powiązana z naszymi faktycznymi zdolnościami – chodzi raczej o historię, którą sobie opowiadamy. Nigdy nie odniosłem wielkiego sukcesu w matematyce, ale wiedziałem, że w tej kwestii będę musiał uzyskać większe wsparcie i tak sobie radziłem z tym na studiach.
Jaka jest Twoja ulubiona część Twojej pracy?
Moją ulubioną częścią są relacje międzyludzkie – czy to ze studentami, współpracownikami czy członkami społeczności. Na terenie kampusu mamy ośrodek opieki nad dziećmi, więc po okolicy chodzą dwu- i trzyletnie dzieci, trzymające się liny między nauczycielami – przejdę obok i przybiję im piątki. Po to tu jestem – jestem tu dla ludzi.
Co uważasz za swoje największe osiągnięcie w STEM?
Moim największym osiągnięciem jest zachowanie integralności ze wszystkimi moimi tożsamościami.
Życie, społeczeństwo i rodzina wywierają ogromną presję, mówiąc ci, że musisz być tym czy tamtym – a jeśli nie, to nie pasujesz do tego miejsca. Nawet jeśli nie zostało to powiedziane otwarcie, czujesz to. Dane jasno pokazują, że moja tożsamość nie radzi sobie dobrze w STEM. Jestem queerową, rdzenną Latynoską w pierwszym pokoleniu w STEM. Wszystkie dane wskazują, że nie powinno mnie tu być. Nie powinnam zajmować tego stanowiska kierowniczego – mniej niż 10% liderów to kobiety kolorowe. Utrzymanie mojego miejsca na tym stanowisku lidera i poczucie własnej wartości napawa mnie dumą.
Czy są jakieś stereotypy dotyczące kobiet w STEM, które chciałbyś osobiście rozwiać?
Tak. Od czego w ogóle zacząć? Stereotypy to bzdury, z wyjątkiem tych, które mówią, że jesteśmy tak samo kompetentni i zdolni jak wszyscy inni. Zostawię to tak.
Jak myślisz, jakie unikalne cechy wnosisz do STEM?
Moje doświadczenia życiowe. Wprowadzam wyjątkową perspektywę do rozwiązywania problemów i podejmowania decyzji, której w dużej mierze nie ma w szkolnictwie wyższym, ponieważ po prostu nie siedzimy przy stole. To taki przywilej, ale to także odpowiedzialność – i znowu wiąże się to z moją tożsamością i upewnieniem się, że dobrze sobie radzę, nie tylko dla siebie, ale dla większych społeczności, które reprezentuję.
W dzisiejszych czasach odmienność ma naprawdę ogromną moc. Właściwie postrzegam swoje różnice jako umiejętności, których nie posiada wiele innych osób.
Co chciałabyś powiedzieć młodym kobietom myślącym o rozpoczęciu kariery w STEM?
Zrób to. Nie musisz być w tym doskonały – spodziewaj się porażek.
Prawdę mówiąc, mój przyjaciel właśnie dał mi książkę o wspinaczu. Sednem tej książki jest to, że upadniesz, ale musisz posłuchać, co mówią ci upadki. Zrozum, że porażka jest częścią uczenia się. Wpisuje się to również w tę koncepcję i koncepcję, którą wszczepia nam dominująca kultura – że zawsze musimy być doskonali. A to szczególnie dotyczy kobiet, prawda? Chcę to całkowicie rozwiać od góry do dołu i od dołu do góry – nie musisz być doskonały. Jeśli taki jest Twój cel, to trafiłeś na niewłaściwe pole. Wygłupiamy się, uczymy się, następnym razem idzie nam lepiej i idziemy dalej.
Czy możesz podzielić się zabawnym faktem o sobie?
Rodzina ze strony mojego taty pochodzi z Hiszpanii; Strona mojej mamy pochodzi z północno-zachodniego Meksyku, gdzie znajduje się szereg białych kanionów lub barranek zwanych Miedzianymi Kanionami. Te rzeczy są bardzo głębokie, prawda? Jak 10 razy większy niż Wielki Kanion. Moi przodkowie byli i nadal są rdzennymi Meksykanami zamieszkującymi te kaniony – Rarámuri.
Czy widziałeś kiedyś kozy górskie, które stoją na zboczu góry i próbują chodzić pod kątem? Moi ludzie wspinają się po tych ścianach bez butów – nienawidzimy butów, nie tak się toczymy. (Właściwie to nie noszę butów, kiedy o tym mówimy.)
Zrozumienie historii, skąd pochodzi moja rodzina – od jaskiń, po bycie rolnikami z wykształceniem niespełna trzeciej klasy, a potem ja, który znalazł się w takiej sytuacji? To surrealistyczne, nawet pomyśleć, że mógłbym tu być.